Trzy seriale, które promują dobro

Czy macie czasem ochotę obejrzeć coś, przy czym wreszcie możecie prawdziwie odpocząć? Coś, co przedstawia świat, w którym naprawdę chcielibyście żyć? Mam coś takiego!


Moim pierwszym odkryciem był serial „Słodkie magnolie” – tak, nie da się ukryć jest to typowo kobieca propozycja, bo głównymi bohaterkami są trzy przyjaciółki; Sarah, Helen i Dana Sue, mieszkające w uroczym miasteczku w Karolinie Południowej – Serenity. 
Życie każdej z nich jest mniej lub bardziej skomplikowane – już w pierwszym odcinku od jednej z bohaterek po wielu latach małżeństwa i dwójce nastoletnich dzieci odchodzi mąż; jego przygoda na kilka nocy, kobieta, która miała zajmować w jego życiu jedynie miejsce kochanki,  jest z nim w ciąży.
I on odchodzi do niej – jak się dowiadujemy – nie dlatego, że pała do niej jakąś wielką miłością, ale dlatego, że „tak trzeba”.

Kolejna z przyjaciółek, Helen, mimo iż jest kobietą kariery, niezależną, pewną siebie, nie jest jednocześnie bezwzględna i surowa – a taki model takiego rodzaju kobiet promuje dziś kino – coś za coś.
Helen nie wstydzi się swoich pragnień, by być czyjąś żoną i matką.

Dlaczego serial promuje dobro?

Gdy oglądamy serial, w którym stawia się na relacje międzyludzkie, wiemy, że afera będzie gonić aferę. Będzie nienawiść, intrygi, podkopywanie dołków, dozgonna wrogość, odbijanie partnerów i tym podobne, niszczące emocje i działania. Jesteśmy w stanie wręcz przewidzieć reakcje bohaterów, bo one są tak naprawdę nieprzemyślane, z automatu. Egocentryzm zawsze wygrywa i pisze scenariusze.
 „Słodkie magnolie” proponują zupełnie inne rozwiązania – gdy kłóci się dwójka nastoletnich braci, bo jeden z nich zrobił drugiemu coś okropnego, ten „poszkodowany” po prostu wyciąga rękę na zgodę.

Kadr z serialu „Słodkie magnolie”

Zaskakująca jest też postać Noreen (kochanki w ciąży, granej przez… siostrę Britney Spears) – złamała życie całej rodziny, wdając się w romans z żonatym mężczyzną i – jak moglibyśmy się spodziewać – nie prezentuje pyszałkowatej, zadowolonej z siebie postawy. A raczej zdaje sobie sprawę z tego, że zasługuje na pogardę i stara się nie wchodzić w drogę ani byłej żonie, ani dzieciom, lecz co zaskakujące, nawiązuje bardzo ciepłą, dobrą relację z nastoletnim synem swojego kochanka – Kyle’m, który znajduje w Noreen wierną, ale nienarzucającą się  powierniczkę.

Trzy przyjaciółki spotykają się raz w tygodniu przy margaricie i omawiają cały tydzień. Tak, natrafimy na plotki, rozważania, pomysły, wsparcie. I nie – nie znajdziemy intryg, manipulacji, podsycania negatywnych emocji. Ten serial  po prostu proponuje rozwiązania bliższe serca Boga – pomaga wydobyć człowieka z człowieka. Podobnie robi z nami druga propozycja serialowa

Chesapeake Shores

To również opcja Netflix’u. Komu dałabym Oscara w pierwszej kolejności? Scenografom! Akcja toczy się w obłędnie pięknej scenerii; to w uroczym, pełnym kwiatów, serdecznych ludzi i romantycznych wnętrz miasteczku Chesapeake Shores, to na jego obrzeżach, w domu głównych bohaterów – rodziny O’Brien, dość licznej, gdyż w skład wchodzi energiczna, przedsiębiorcza babcia, ojciec rodziny – Mick oraz piątka jego dorosłych dzieci. cała historia zaczyna się, gdy jedno z nich – Abby, po rozwodzie postanawia wrócić w rodzinne strony wraz z dwiema córeczkami i zacząć nowe – a może stare? życie w miejscu, które zna i kocha. Nie mija wiele czasu, a obserwujemy powrót jej dawnej miłości, Trace’a, który zdawał się czekać na nią przez te wszystkie lata, równolegle robiąc muzyczną karierę.

kadr z serialu „Chesapeak shores”



Mamy tu całkiem sporo kobiet, by działy się rzeczy nieprawdopodobne! I rzeczywiście, od czasu do czasu dochodzi do małych, lokalnych „katastrof” najczęściej na polu relacyjnym; każda z sióstr O’Brien jest inna, ma inne spojrzenie na swoje życie i inaczej przeżyła odejście matki – która nagle powraca; długo nie wiemy czemu odeszła i dlaczego wróciła.
 Jednak na równi uwypuklone są tu postacie męskie – dotykają takich tematów jak relacja ojciec – syn, brat – brat , zespołu stresu pourazowego, podejścia do biznesu i wyboru życiowych partnerek.

Ten serial nie dość, że zapewnia ucztę dla oka, to również podobnie jak „Słodkie Magnolie” proponuje niesztampowe, przemyślane rozwiązania trudnych kwestii. Tych prostszych też! Pokazuje, że jeśli chce się mieć wartościowe relacje z bliskimi ludźmi, trzeba nauczyć się rozmawiać. I wybaczać. Zapominać i iść dalej.

Ciekawym przykładem jest Abby – gdy wraca do Trace’a, miłości z dawnych lat, oboje muszą nauczyć się nieść nowy bagaż – on, swoją dawną dziewczynę, a teraz rozwódkę z dwójką dzieci, ona – jego nieustabilizowane życie muzyka. I nigdy nie robi scen! Że on znów wybrał życie w trasie zamiast codzienności z nią, że właściwie nie wie, co dalej – jednocześnie nie ma postawy ofiary, kobiety, która uczepiła się mężczyzny, z którym to postanowiła być nieszczęśliwa, byle z nim.

Kadr z serialu „Northern rescue”

Trzecim serialem, który mogę zaproponować jako ten, który promuje dobro to „Northern rescue” (Netflix) – tutaj głównym bohaterem jest mężczyzna, ojciec trójki dzieci. Zdążymy jeszcze poznać jego żonę, zanim nagle, zupełnie niespodziewanie umrze pozostawiając rodzinę w rozsypce. Zatem serial zaczyna się z grubej rury, poważnego kryzysu dla czwórki najbliższych sobie ludzi.



Ojciec rodziny – John – jest ratownikiem i jedna z propozycji zawodowych w tym trudnym dla rodziny czasie sprawia, że podejmuje decyzję o przeprowadzce na północ – a właściwie do powrotu w rodzinne strony zmarłej żony.
 Jak można się spodziewać, trójka nastoletnich dzieci   musi przejść kilka trudności w nowej szkole, zanim odnajdzie się w nowym miejscu, w którym będzie się czuć dobrze. Kłócą się ze sobą i godzą, oddalają i zbliżają – a wszystko to w wirze dostosowywania się do nowej, nieznanej dotąd sytuacji. Każdy z Westów przeżywa  stratę na swój sposób, a serial nie przechodzi gładko do kolejnych wydarzeń, za to każe nam z tą rodziną przemaglować temat żałoby, wniknąć głębiej w ich emocje i motywy decyzji. Jednocześnie to nie jest mroczny serial – pokazuje, że w życiu jest miejsce na miłość, zabawę, ale i stratę – bo ten, kto godzi się na miłość musi też zaakceptować stratę. I że wiele rzeczy dzieje się niezależnych od nas, ale od nas zależy, jak do nich podejdziemy, co ostatecznie zrobimy z tym, co posłał nam los.

kadr z serialu „Northern rescue”

Te trzy  seriale nie mówią o życiu bez problemów, ale o zupełnie innym podejściu do rozwiązywania ich – uczą schodzenia ze swojego ego, pokazują jak można je przekraczać, rozwijając się jako człowiek. Zachęcają do refleksji przed podjęciem każdej decyzji, do spojrzenia na sprawy z – o ile to możliwe – szerszej perspektywy.

Czasem spotykałam komentarze, że „tam nic się nie dzieje!” – no tak, jesteśmy przyzwyczajeni do wartkiej akcji, super bohaterów, skrajnych emocji – ale tak naprawdę takie wątki są dalekie od naszego życia – przypominacie sobie serial „90210”? Tam w jednym odcinku (często w ciągu jednego dnia)  działo się tyle, że emocjonalnie byłoby to trudne do udźwignięcia – tymczasem nastoletni bohaterowie szybko przechodzili nad wszystkim do porządku dziennego; czy śmierci, czy zdrady, rozwodu rodziców, wypadku czy nagłego, ogromnego jak na młodego człowieka  sukcesu – nie mieli czasu na wyciąganie wniosków, kształtowanie swoich charakterów, refleksję. Prezentowali świat, który człowieka wypompowuje = … niszczy.


Trzy zaproponowane przeze mnie seriale pokazują życie niespieszne, dokładnie takie, jakie toczycie w swoich domach. W którym musimy brać pod uwagę uczucia innych ludzi i uczyć się ich. I ze nie żyjemy dla siebie samych.
Mówią o prawdziwych ludziach. Dlatego łatwiej utożsamić się z bohaterami.


To typowe, familijne kino wolne od łóżkowych momentów, przekleństw, rubasznego żartu. Za to pełne fajnej atmosfery, świata, w którym ostatecznie wszystko się równoważy dzięki mocy, którą ma nad swoim życiem człowiek.

Można rzec, że są to niedzielne serialowe propozycje – ale czy nie jest tak, że gdybyśmy nasze reakcje na problemy i konflikty przesuwali w tę stronę co bohaterzy  (tak, podejmując wysiłek) to czy nie każdy dzień mógłby ostatecznie być  niedzielą? 

Rekomendowane artykuły

2 komentarze

  1. Nie oglądałam żadego z nich, ale na pewno na mojej liście do oglądnięcia w najbliższym czasie będą „Słodkie Magnolie” i „Chesapeake Shores”, pozdrawiam serdecznie<3

    https://julialukasikblog.blogspot.com/

    1. Mam nadzieję, że wprawią Cię w tak pozytywny nastrój, jak mnie 🙂 Pozdrowienia!

Dodaj komentarz