– Powiedz mi, Jasiu, dlaczego zjadłeś ciasto przeznaczone dla mnie? – Bo nie wierzę w przeznaczenie – odpowiedział rozbrajającym tonem brat Jan. – A w co wierzysz? – zdenerwował się Wojciech. – W opatrzność.
Zapach pomarańczy (Krzysztof Pałys OP, Szymon Popławski OP)
Zakonników często wyobrażamy sobie jako poważnych, nawet surowych, skupionych na modlitwie mężczyzn w habitach, którzy z powagą i bezszelestnie kroczą przez krużganki klasztoru. Ale czy tak wygląda codzienność dominikańska? Książka „Zapach pomarańczy”, autorstwa Krzysztofa Pałysa OP i Szymona Popławskiego OP, mówi: nie do końca. A raczej – jest w niej dużo więcej smaku, zapachu, śmiechu i życia, niż moglibyśmy się spodziewać.
Zapodany na początku cytat jest jednym z dowodów.
Anegdoty zawarte w książce niejednokrotnie zaskoczą nawet tych, którzy dobrze znają dominikanów. Są tu historie o uzdrawianiu ziemniakiem, eksperymentach chemicznych w klasztorze, o braciach, którzy uciekali przez okna… i o tych, którzy zostali, by pomóc innym.
To lekcja: nawet ci, którzy ślubowali ubóstwo i posłuszeństwo, mają swoje przygody, słabości i zabawne wpadki. I może dzięki temu są jeszcze bardziej wiarygodni.
„Gdyby nie wspólnota i bracia, z którymi się przebywa (a których się nie wybiera), to pewnie przeżylibyśmy swoje życie z przeświadczeniem, że nie mamy żadnych wad. Nic tak dobrze nie ukazuje prawdy o nas samych, naszego egoizmu, skupienia na sobie, jak ludzie, z którymi żyjemy na co dzień.”
Zapach pomarańczy (Krzysztof Pałys OP, Szymon Popławski OP)
Choć „Zapach pomarańczy” zaskakuje lekkością stylu i dystansem autorów, nie brakuje w niej też momentów zatrzymania – prawdziwych duchowych olśnień. To nie tylko śmieszne historie z klasztoru, ale też refleksje o dojrzewaniu do wolności, która rodzi się w bólu i pokorze.
„W tradycji chrześcijańskich mnichów Wschodu pojawia się intuicja, że kiedy Bóg dopuszcza do nas upokorzenia, to najlepszy znak, że nasze modlitwy zostały w końcu wysłuchane. Dzięki nim wypala się bowiem w nas pycha i uzyskujemy wolność od siebie samego.”
To jeden z tych cytatów, po których chce się zamknąć książkę na chwilę i posiedzieć w ciszy. Bo właśnie tak działa dobra duchowa literatura – śmiejesz się, a potem nagle czujesz, że coś w Tobie się poruszyło.
„Zapach pomarańczy” pokazuje, że dominikanie wcale nie próbują być duchowymi superbohaterami. Przeciwnie – są często „obojętni wobec propagowanych wzorców doskonałości religijnej”, jak zauważył Simon Tugwell. Ich energia idzie w głoszenie Słowa, nie w samodoskonalenie.
„Wiara w moc Słowa jest zasadniczym elementem charyzmatu dominikanów.”
To właśnie ta wiara pozwala nie gubić się w iluzji perfekcji. Ich siła nie tkwi w wyglądzie zewnętrznym, ale w przekonaniu, że Słowo naprawdę przemienia – również ich samych.
Zakonnicy – zrozumieć ich wybór
Czasem, zupełnie szczerze, trudno zrozumieć, dlaczego ktoś wybiera życie zakonne i tyle dyskomfortu, które się z tym wiąże (przynajmniej tak to sobie wyobrażamy my, świeccy) np. dobrowolne ubóstwo, ciszę, posłuszeństwo, rezygnacja z posiadania rodziny, oraz tylu rzeczy, które większość z nas traktuje jak oczywistości. Patrzymy z zewnątrz i zadajemy sobie pytanie: „Dlaczego?”
Ja jednak mam do zakonników ogromną słabość. Może dlatego, że potrafią mówić o Bogu językiem, który nie odstrasza oraz bardzo głęboko.
Może dlatego, że jest w nich coś jednocześnie iście duchowego i bardzo zwyczajnego. Doceniam spokój i ciszę, która kojarzy mi się z zakonami. Oraz pewien niewytłumaczalny rytm życia, który wydaje się być inny, niż człowieka poza murami zakonu. Dużo doceniam i napiszę o tym osobny post.
Póki co, czuję pewien pokój w sercu, że są. Wszystko wydaje mi się być w tym szalonym świecie na właściwym miejscu, gdy pomyślę, że są zakonnicy – grupa ludzi, która wybrała życie poświęcone czemuś większemu.
„…mając w sercu swobodę ducha.”
„Zapach pomarańczy” niesie w sobie głęboką duchową treść, ale to także zbiór opowieści ciepłych, zabawnych, bardzo ludzkich. To nie jest książka, która przytłacza powagą – raczej taka, która rozbraja serce uśmiechem i prostotą.
Historie, które opowiadają ojcowie Pałys i Popławski, mają w sobie coś bardzo ważnego – dużo miłości i autentycznej radości z obranej drogi. Nie znajdziemy w nich sztucznego nadęcia czy prób tworzenia „idealnych zakonników”. Przeciwnie – dominikanie z tych opowieści są czasem nieporadni, czasem śmieszni, czasem zaskakująco pomysłowi. Ale zawsze bliscy, bo prawdziwi.
To, co uderza najbardziej, to radość, która nie wynika z braku trudności, ale z głębokiego zakorzenienia w Panu Bogu. Radość, która ma twarz zwyczajności: herbaty w kuchni klasztornej, głupiego żartu w zakrystii, śmiesznej wpadki podczas kazania. Taka, która przywraca nadzieję, że świętość naprawdę może być codzienna.
Bardzo polecam! A może czytałeś, czytałaś? Podziel się swoimi refleksjami w tym miejscu.
„Pogrzeb w dominikańskiej parafii: – Zmarł nasz parafianin, który był dla nas wielkim wsparciem – tłumaczy celebransowi proboszcz. – Proszę, powiedz na kazaniu coś, co pokrzepi rodzinę i bliskich. Zawsze miał serce dla innych ludzi. – Czym się zajmował? – pyta brat mający powiedzieć homilię. – Był lekarzem. Trwa kazanie, kaznodzieja mówi: „Zmarły Tadeusz był wspaniałym człowiekiem, niezwykłym lekarzem. Wszyscy wiemy, że pacjenci są pogrążeni w żałobie, płaczą, ponieważ utracili tak wrażliwego i wspaniałego doktora. Jesteśmy, kochani, z wami w tym bólu!”. Po mszy świętej celebrans schodzi do zakrystii. – Jaką właściwie specjalizację miał ten zmarły lekarz? – pyta proboszcza. – Był weterynarzem.”
Zapach pomarańczy (Krzysztof Pałys OP, Szymon Popławski OP)