Stany lękowe – znasz to? Cz. 2

W poprzedniej części pisałam, czym są stany lękowe i czego się można po nich spodziewać, oraz co możemy zrobić w pierwszej kolejności. Dziś podzielę się z Wami czymś, co mi pomogło, a w wyniku czego powstaje (już powstała! Tylko czeka na druk) książka – pociesznik dla takich jak…. my.

Lękowi towarzyszy niepokój psychiczny, który objawia się w ciele – w różnoraki sposób. I ważne jest, by nie tyle skupiać się na objawach zewnętrznych (np. drżenie, dreszcze, bruksizm..) co dążyć do długoterminowych zmian, a te zaczynają się w głowie – czyli od odpowiedniego mindsetu.

To właśnie przekonania, które masz na swój temat, mogą najbardziej działać na Twoją niekorzyść. Spróbujmy je rozbroić:

Przekonanie nr 1 – Moja sytuacja jest wyjątkowa!

Twoja sytuacja jest z pewnością nowa dla Ciebie, dlatego jest trudna, nieokiełznana, nie wiesz, czego się spodziewać, ale uwierz mi – nie jest wyjątkowa. Jesteś jedną z wielu cierpiących osób, ba! Prawdopodobnie wcale nie jest z Tobą tak źle!

Przez całe lata żyłam w przekonaniu, ze moja sytuacja jest wyjątkowa, że nikt inny czegoś takiego nie doświadczył. Np. przez lata miałam problemy z oddychaniem, oddychałam to na 1/3 to na ½ oddechu, a wszyscy wokół mnie – normalnie! Aż w zeszłym roku  wylądowałam z moimi problemami u fizjoterapeuty. Napomknęłam o problemach z oddychaniem i czego się dowiedziałam? Że co druga osoba, która do niego przychodzi ma taki problem!! Że to blokada na wysokości kręgów piersiowych i da się to usunąć dość szybko i sprawnie! Ze słów przeszedł do czynów i nie uwierzycie, ale od ponad pół roku, po 24 latach niepełnego oddechu , męczarni, oddycham tak normalnie, że czasami przyłapuję się na tym, że to sprawdzam, czy to aby nie sen!

Tak było z resztą kręgosłupa. Odizolowałam swój problem, wyniosłam go na najwyższą półkę i tam zarastał kurzem. Przestałam wierzyć, że ktokolwiek, cokolwiek może mi pomóc. I był to wielki błąd.
Miałam być jak ta biblijna, natrętna wdowa, dobijać się do drzwi, za którymi jest pomoc, a byłam jak ukryty gdzieś na pustkowiu, pozostawiony sam sobie , trędowaty.

Potem poznałam całe mnóstwo osób z problemami albo identycznymi, albo gorszymi od moich! Tych osób są tysiące!

Moja rada: Przestań myśleć o sobie, jako o wyjątkowym przypadku. Uwierz, jeśli chorujesz, medycyna od dawna zna Twój przypadek!  
Tak, jesteś wyjątkowy, wyjątkowa dla Boga. I On chce Cię znaleźć w Twoim miejscu, w Twojej ciemnej dolinie (z Psalmu 23) i tam Cię ująć za ramię i poprowadzić. Nie bój się – dla Niego Twój problem jest bardzo ważny i chce go rozwiązać.

Nie zamykaj się w swoim malutkim światku; szukaj grup na Facebooku zrzeszających ludzi, z takimi problemami jak Ty masz, szukaj tam porady, wsparcia, poznawaj innych, takich jak Ty. Razem raźniej. Z czasem Ty możesz być wsparciem dla kogoś i tego szukaj, to Cię wzmocni.
Mów sobie raczej: nie jestem w tym jedyny, inni też cierpią, a nawet mają gorzej. Moja sytuacja nie jest jeszcze taka zła.
Oraz to, co doszło i do mnie: Nie jestem pierwsza. Przede mną tyle osób już to przechodziło, przechodzi obecnie , a wiele innych dopiero będzie przechodzić!

Jeśli pozwolisz sobie na myślenie o swojej wyjątkowości, stąd blisko już do przekonania nr 2:

Przekonanie nr 2 – Nikt nie rozumie, przez co przechodzę.

Czy nie masz tak, że Twoje cierpienie stwarza Ci szybę, oddzielającą Cię od reszty społeczeństwa? Wokół wszyscy są zdrowi, funkcjonują na – wydawałoby się – pełnych obrotach, cóż oni mogą zrozumieć? Nie wiedzą, przez co przechodzisz.
I… nie dziw się im. Nie bez kozery mówi się, że aby zrozumieć co ktoś przechodzi, trzeba by pochodzić w jego butach. Tak jest. Wyobraź sobie, że ktoś z Twoich bliskich właśnie przeżywa pierwsze zakochanie, albo przeziębienie, albo ciążę  – przechodziłeś, przechodziłaś to już w swoim życiu, prawda? A jednak to doświadczenie wydaje się tak odległe, że czasem masz je ochotę zbagatelizować. Ciebie już nie dotyczy, trudno Ci przywołać na myśl emocje, samopoczucie, które powoduje. To co dopiero ktoś, kto nigdy w życiu nie cierpiał na to, na co Ty teraz. To niemożliwe i nie wymagajmy tego od innych. Nie oczekujmy zrozumienia – ale poprośmy o wsparcie, podzielmy się  z kimś tym, co przeżywamy. Nie twórzmy z innych współcierpiętników, ale raczej kogoś, kto może nas podnieść na duchu – bo jest aktualnie silniejszy. Może jutro to my go będziemy podnosić? Bo

Przekonanie nr 3  – To się nigdy nie skończy!

Tymczasem: nic nie trwa wiecznie. Wszystko przemija; i poczucie szczęścia, zadowolenia  i cierpienie. Czy to nie wspaniałe?! Wszystko przemija.
Mnie się wydawało, że będzie tylko gorzej, że idę równią pochyłą w dół- ale szukałam cały czas ratunku i gdy znalazłam się w dobrych rękach, pomalutku zaczęłam odbijać od dna. Naprawdę pomału. Dziś różnica między moim stanem sprzed roku , a teraz jest kolosalna!
Ważne, by COŚ zrobić; szukać ratunku, odpowiedzi, rozwiązania, by nie spoczywać, nie zatracać się w swoim cierpieniu! Chorujesz? Szukaj zarówno wsparcia psychicznego jak i dosłownej pomocy. Zmieniaj lekarzy, porównuj ich diagnozy, nie poprzestawaj na jednej, bo ta bywa myląca i z tego powodu: dołująca. Jeśli lekarz mówi „nie da się”, poszukaj innego.

Co możesz zrobić dla siebie – fizycznie?

Gdy wszystko wokół zmusza Cię do reakcji według Twoich ustawień fabrycznych, gdy zaczynasz trząść się ze strachu lub zdenerwowania…. Stań bez ruchu. Po prostu przestań się ruszać. Opuść ręce wzdłuż ciała, rozluźnij mięśnie twarzy, spokojnie, miarowo oddychaj. Poczekaj. Zakróluj nad swoim ciałem – masz tę moc.

Oddychaj! Korzystaj z tego, bo oddychanie ma wielką siłę – oddechem możesz kontrolować całe swoje ciało. W trudnej chwili, zatrzymaj się i zacznij brać po kolei 10 głębokich oddechów; możesz wdychać powietrze ustami, wydychać nosem, albo samym nosem, ale to muszą być świadome, płynne oddechy, to jest ważne. Nie pośpieszaj ich i skup się tylko na oddychaniu. Zobaczysz, poczujesz się lepiej.

Polecam Ci również medytację uważności, wersję dźwiękową. Jak? Gdziekolwiek jesteś, „wyłącz” (po prostu nieco uśpij) narząd wzroku, a skup się tylko na dźwiękach. Aby było Ci łatwiej, możesz zamknąć oczy – wyłapuj uchem wszystkie dźwięki z otoczenia; jadący samochód, pracującą pralkę, śpiewające ptaki, otwieranie szuflady…. Ja często stosuję tę medytację gdziekolwiek jestem; w sklepie, kawiarni (choć tu przyznaję, wolę węchową medytację uważności!) ogrodzie, na przystanku. Medytacja uważności wycisza, balansuje ośrodek wegetatywny (często nazbyt wrażliwy) tonizuje emocje.
Medytacja może Cię znów ustawić w miejsce balansu.

Co możesz zrobić dla siebie – duchowo?

Nieważne, jakie masz wyobrażenie Boga i gdzie jesteś na swojej drodze duchowej – On jest cały czas, niewzruszony i ma dla Ciebie wiele miłości. I nigdy się nie meczy, nie zniechęca. Jego dom jest otwarty dla Ciebie cały czas, Jego „kozetka” stale na Ciebie czeka. Przyjdź do Niego tak jak jesteś, o dowolnej porze i wołaj o pomoc, tak, jak potrafisz.  Czy możesz? Tak. Oto jedna z (wielu) obietnic:

„Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją. Gdy będziecie mnie wzywać i zanosić do mnie modły, wysłucham was. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem”.         

(Jeremiasz 29, 11 -13)  

 

Ja jestem Pan; kto we Mnie pokłada nadzieję, wstydu nie dozna.

(Izajasza 49:23)        

               

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28)

Jest dla Ciebie dobre życie, dobre zdrowie, gdyż Bóg ma o Tobie tylko dobre myśli. Uwierz w to i przyjmij :- )

Błogosławię Cię, miej się dobrze!
Jeśli chcesz się czymś ze mną podzielić, nie wahaj się wysłać mi prywatnej wiadomości, lub podzielić w komentarzu np. na FB – zerkaj tu też, gdyż będzie więcej treści „pocieszeniowych”. Potrzebujesz modlitwy? Daj znać!

Iwona

Rekomendowane artykuły

1 komentarz

  1. Zostaw komentarz, jeśli masz taką potrzebę, będzie mi bardzo miło 🙂

Dodaj komentarz